Co mama to inne podejście do tego tematu. Jedne zwiedzają z brzuszkiem odległe a nawet egzotyczne kraje a ich niemowlaczki widziały często więcej krajów niż nie jeden dorosły, a są i takie, które nie chcąc ryzykować, nie wyruszają w podróże.
Ja myślę, że trzeba się kierować intuicją i jednak zdrowym rozsądkiem, bo to nie chodzi już o nas samych, ale też o maleństwo.
Jedym z pierwszych pytań mojego męża, po tym jak się dowiedzieliśmy o ciąży, było czy możemy pojechać do Meksyku, co planowaliśmy wcześniej. Ginekolog odradziła to jednak zdecydowanie. Wg niej lot byłby za długi i najbezpieczniej jest, gdy nie przekracza 3 czy 4 godzin. Poza tym nie można być pewnym, jak działa system opieki medycznej w Meksyku.
Ja sama zrezygnowałam z wyjazdu na Majorkę w drugim miesiącu ciąży. W ciągu pierwszych trzech miesięcy życia płodowego tworzą się zalążki wszystkich organów i układu nerwowego i część lekarzy odradza wtedy loty. Zdecydowana większość nie widzi przeciwwskazań, ja jednak wolałam nie ryzykować. Muszę jednak dodać, że ten wyjazd byłby związany ze stresem na samej Majorce (wyjazd z firmą) i to też przesądziło o mojej decyzji. Ogólnie w ciąży można bez problemów latać, granicą w większości linii lotniczych jest dopiero 36. tydzień.
W piątym miesiącu jechaliśmy autem 700 km do Polski i czułam się bardzo dobrze. Brzuch nie był za duży, plecy jeszcze nie bolały. Z takiej trasy zrezygnowałam już jednak w ósmym miesiącu, to było już dla mnie za późno.
Z perspektywy czasu widzę, że byłam bardzo ostrożna w ciąży, ale nie chciałam później niczego żałować a nie musiałam nigdzie wyjeżdżać (biorąc pod uwagę, że nie miałam za bardzo urlopu). Mimo to codziennie dojeżdżałam 30 km do pracy, a auto prowadziłam jeszcze w dniu porodu.
Z Leonem pojechaliśmy do Polski jeszcze zanim skończył 2 miesiące. Jako dumna mama chciałam go koniecznie przedstawić rodzinie i znajomym a do tego mój ukochany dziadek kończył 80 lat. Podróż przebiegła bardzo fajnie, robiliśmy przerwy na karmienie do 2-3 godziny a mały większość drogi słodko przespał. Na pewno nie było to jednak dla niego komfortowe, bo po powrocie po włożeniu do fotelika bardzo płakał i przez jakiś czas nie lubił jeździć autem.
Gdy miał 4 miesiące lecieliśmy z Düsseldorfu do Berlina (niestety nie ma połączeń do Szczecina). Bardzo się bałam, bo leciałam z nim sama. Na lotnisku super sprawdziło się moje nosidełko a Leona interesowało tam dosłownie wszystko. Lot do Berlina minął fantastycznie, bo zasnął zanim wystartowaliśmy i obudził się nad Berlinem. Lot powrotny nie był już taką sielanką. bo płakał przeraźliwie przez jakies 20 minut i cieszyłam się, że siedzieliśmy sami w rzędzie. To był jednak czas, gdy odrzucił butelkę a ja nie miałam tyle pokarmu, ile potrzebował. No i mój uparciuszek nie bierze smoczka, co by na pewno ułatwiło mi życie. Po każdym locie Leon spał bardzo długo i mocno, czyli dla niego też był to w jakimś względzie wysiłek.
W następnym tygodniu jedziemy na urlop do Polski i czeka nas ponownie 700 km, tym razem z 7-miesięcznym Leonem. Jestem bardzo ciekawa, jak teraz minie nam ta podróż.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen