Ja jednak najpierw poczekałam, by minęły te krytyczne trzy miesiące a potem po prostu nie znajdowałam na to czasu, gdyż przez całą ciążę musiałam dużo i długo pracować.
Gdy w końcu się za te poszukiwania wzięłam, byłam już w 18. tygodniu... i się załamałam.
Nikt nie mógł mi żadnej położnej z czystym sumieniem polecić a te, z krórych moi znajomi byli w miarę zadowoleni, nie miały już miejsc.
W internecie znalazłam kilka list z danymi położnych z Dusseldorfu i okolic (m.in. na stronie www.kindsgo.de). Wiele z nich ma również swoje prywatne strony internetowe. Jako że codziennie byłam w domu dopiero po 19, kontaktowałam się z nimi przez e-mail (nie jest to mile widziane, gdy się do nich wydzwania wieczorem czy w weekend).
80% odpowiedzi było negatywnych, bo a to planowały w tym czasie urlop (termin mieliśmy akurat na okres świąt Bożego Narodzenia i sylwestra), albo nie pracowały już w zawodzie, albo miały już komplet, albo się przeprowadziły.
Gdy dostałam więc pozytywną odpowiedz i propozycję spotkania, skakałam z radości i poczułam dużą ulgę. Nie powiem, żebym po poznaniu Britty była do niej zupełnie przekonana, ale była dość miła, odebrała kilkaset porodów, więc podpisałam z nią umowę.
Położna zajmuje się już profilaktyką w trakcie ciąży. Można z nią skonsultować wszelkie wątpliwości a nawet iść przeprowadzić u niej badania kontrolne (często mają przenośne KTG). Ja miałam mimo wszystko większe zaufanie do mojej ginekolog.
W ciągu pierwszych 10 dni po urodzeniu dziecka położna może do was przychodzić nawet codziennie. Zakres jej pomocy to m.in.:
- ważenie maleństwa i kontrola przyrostu wagi
- pielęgnacja pępuszka
- kontrola zażółcenia (to właśnie dzięki Katrin pojechaliśmy do szpitala, gdzie się okazało, że żółtaczka jest na tyle silna, że musi Leon musi tam zostać
- pomoc przy kąpieli
- badanie mamy, ewentualnych szwów, również formy psychicznej
- pomoc w temacie karmienia piersią
O ile się nie mylę, do 8. miesiąca życia Leona pozostały mi jeszcze 3 spotkania, ale nie wiem czy je wykorzystam.
Gdy występują jakieś problemy, np. z karmieniem, lekarz może zawsze przepisać dodatkowe wizyty.
Ogólnie to jest super sprawa, że ktoś do nas przychodzi, pomaga w tym ciężkim okresie, szczególnie, gdy jest to pierwsze dziecko i najbliższa rodzina mieszka daleko od nas.
Mam tylko kilka ale:
- położne są najczęściej dość młodymi dziewczynami. Są oczywiście wykształcone, często przyjmowały osobiście porody, ale większość nie ma własnych dzieci, a więc ich wiedza jest książkowa. Wiele kwestii, np. na temat rozszerzania diety, musialam wyjaśnić sama, popytać znajomych, poczytać w internecie czy literaturze, bo miałam wrażenie, że położna nie ma o tym pojęcia albo to co mówi, jest nierealne.
- wiele z nich jest bardzo mocno zorientowanych na karmienie piersią i młoda mama może znaleźć się trochę pod presją, gdy z jakiegoś powodu decyduje się przejść na butelkę. Tak było w moim przypadku. Mleko modyfikowane było dla mojej położnej złem wcielonym, przez co nabawiłam się zapalenia piersi i wielu stresów.
- położne nie są nieomylne i nie warto opierać się tylko na ich opinii. Co się bardziej liczy, to własna intuicja. Moja położna nie zauważyła u mnie zapalenia piersi, czego skutkiem był ropień, który musiał być nacinany.
Wiem również, że w tym roku coś się zmieniło w kwestii opieki położnej podczas porodu.
Na pewno warto zająć się poszukiwaniem położnej już na samym początku ciąży. Gdy wiemy, w którym szpitalu będziemy rodzić, można się zorientować, czy tamtejsze położne mogłyby się nami zaopiekować.
Bardzo ważne jest czy zawiąże się między wami a położną więź sympatii. Tylko w takim przypadku może być mowa o zaufaniu a nie oszukujmy się, to jest bardzo intymny układ. W końcu taka położna towarzyszy wam w jednym z najpiękniejszych okresów w życiu i ma duży wpływ na jego przebieg.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen