Freitag, 10. Januar 2014

Karmienie piersią - nasza historia

O karmieniu piersią mówi się bardzo dużo, jego zalety wychwalane są pod niebiosa a dla wielu jest to jedyna słuszna alternatywa karmienia maleństwa. Dla mnie jest to zagadnienie dość złożone i w gruncie rzeczy trudne. W pierwszym roku mojego Leona przysporzyło mi wiele stresów, łez, ale i pięknych momentów.

Karmić piersią chciałam zawsze. Przeczuwałam jednak, że może to nie być takie łatwe i starałam się na nic nie nastawiać i zobaczyć jak to wyjdzie w rzeczywistości.
A początki były trudne... Leon miał bardzo silny odruch ssania, ale mimo wszystko nie udawało się mu chwycić lewego sutka, z powodu płaskiej brodawki. Pomocne okazały się silikonowe nakładki, ale było to bardzo stresujące. Głodne maleństwo płakało, ja nie umiałam go jakoś sensownie chwycić, a tu jeszcze jakieś nakładki... Do tego mleko się jakoś nie pojawiało, na trzeci dzień nie nastąpił nawał pokarmu. Piłam bardzo dużo, przystawiałam Leona co chwilę, ale to nic nie pomagało. W końcu musieliśmy mu podać strzykawką mleko modyfikowane. Wypił niewiele, jakieś 10 ml, ale ja poczułam się jak najgorsza matka, która zawiodła swoje dziecko.
Później dostał bardzo silnej żółtaczki. Poziom bilirubiny nie chciał spadać, spędziliśmy tydzień w szpitalu, gdzie Leon leżał pod lampami. Przyczyna okazała się prozaiczna - Leon się po prostu nie najadał przez co nie wypłukiwał bilirubiny. I znowu cios... nie dałam rady... Do tego oczywiście doszły hormony i przepłakałam wiele godzin. Od tego momentu karmiłam go 20 minut piersią, dokarmiałam butelką a na koniec odciągałam pokarm. To było wykańczające, traciłam powoli zapał, ale się nie poddałam.
Temu wszystkiego towarzyszyły oczywiście bolące okrutnie sutki. Stosowałam maści, wietrzyłam piersi, ale nic nie pomagało, bo po każdym karmieniu stan się pogarszał.
Gdy Leon miał miesiąc dostałam bolesnego zatoru w prawej piersi. Mimo że byłam pod opieką położnej, przerodził się on w zapalenie piersi a ono spowodowało ropień. Ból nie do zniesienia, a gdy ginekolog zobaczyła moją pierś, od razu wysłała mnie do szpitala. Tam trafiłam na specjalistki, które podeszły do mnie bardzo po ludzku i pomogły mi bez konieczności operacji. 
Na początku zasugerowały, że muszę natychmiast zakończyć karmienie, ale ja chciałam walczyć. Nadal odpompowywałam mleko, dokarmiałam butelką i prawie nie spałam. Leon nie miał problemu z łączeniem karmienia butelką i piersią, co było w przypadku jakiegoś wyjścia dość komfortowe.
Po około trzech miesiącach karmienie przestało być bolesne. Po czterech przestałam dokarmiać butelką i wystarczała pierś. Co więcej, Leon całkowicie odrzucił mleko modyfikowane. Stało się coś, co wcześnie było dla mnie nie do pomyślenia. Karmienie stało się przyjemnością, chwilą wytchnienia. Próby odstawienia Leona po 6-tym miesiącu skończyły się porażką i tak karmiłam prawie do pierwszych urodzin, kiedy to mój synek był gotowy na rozstanie.

W następnych postach napiszę o problemach związanych z karmieniem, przekażę Wam trochę moich porad, opowiem o tym, co należy mieć planując karmić piersią.

Jak widzicie karmienie piersią było w naszym przypadku dość trudne i bolesne. Ja byłam jednak bardzo zdesperowana (tak, to słowo pasuje tu najlepiej) i mi się udało! Oczywiście obrzymią zasługę ma też sam Leon, który nie poszedł na łatwiznę decydując się tylko na butelkę.
Nie lubię, gdy ktoś mówi, że każda mama musi karmić i na pewno każda to może robić. Są sytuacje, że karmienie nie jest możliwe, choć bardzo rzadko. Myślę tu o różnych chorobach, o sytuacji gdy dziecko się krztusi, nie ma siły czy ochoty ssać.
Uważam jednak, że twierdzenie, że ktoś nie ma mleka, że boli, to po prostu wymówki. Podstawą jest chcieć karmić i nauczyć się odpowiednio przystawiać maleństwo (bardzo ważne).
Nie każda mama jednak to lubi, i to jest jak najbardziej ok. Nie bójmy się do tego przyznać, to tylko nasza decyzja.

2 Kommentare: