Mittwoch, 15. Januar 2014

Krzesełko do karmienia

Jakiś czas temu prosiłam Was o rady dotyczące wyboru krzesełka dla Leona. Długo nie mogłam się na żadne zdecydować, przeszukiwałam polskie i niemieckie fora, pytałam znajomych o ich doświadczenia i w końcu wybrałam się do sklepu, gdzie wypróbowaliśmy z Leonem kilka krzesełek.

W końcu padło na drewniane krzesełko z firmy Tipp Topp Comfort firmy Herlag. Nowe kosztuje ok. 80-90 Euro, ale używane można kupić już za 30-40 Euro.


Krzesełko używamy już od kilku miesięcy i jesteśmy z tego wyboru zadowoleni.

Plusy:
  • baaaardzo stabilne, co Leon z upodobaniem testuje, a co jest chyba jedną z najważniejszych kwestii,
  • dobrze wykonane,
  • można bez problemu regulować wysokość siedzenia, stolika i oparcia na stopy,
  • można dokupić pas bezpieczeństwa oraz poduszkę,
  • dość łatwo utrzymać je w czystości, lakier jest odporny na ślinę,
  • prawdziwe drewno,
  • nie zajmuje aż tak dużo miejsca,
  • rośnie razem z maluchem, może być używane od momentu, gdy umie siedzieć do 25 kg. Po usunięciu stolika, mały smakosz będzie mógł samodzielnie wejść na i zejść z krzesełka.
Minusy:
  • dość ciężkie (dzięki temu jednak stabilne),
  • nie można go złożyć.
My z czystym sumieniem możemy polecić krzesełko firmy Herlag.

A jakie alternatywy są dostępne w sklepach?

Bardzo dobre opinie ma krzesełko z firmy Stokke. Jest dość podobne do naszego, z tym że nie posiada stolika i kosztuje ok. 150 Euro.

Do wyboru mamy też plastikowe krzesełka, które najczęściej posiadają regulowane oparcie i mogą być używane przez maleństwa, które jeszcze niepewnie siedzą. Np.


Fischer Price

Chicco Polly 2 w 1
Minusem jest fakt, że to my musimy zawsze wsadzić tam dziecko a z pewnością przyjdzie wcześniej czy później moment, że samo o tym będzie decydowało. Ich zaletą są kolory, miękkie siedzenie oraz fakt, że można je złożyć, gdy nie są używane.

Dla tych, którzy szukają tańszej i bardzo praktycznej alternatywy znalazłąm taki model:






Taka kombinacja kosztuje od ok. 30-50 Euro i może nam długie lata służyć jako krzesełko i stolik dla przedszkolaka. Znajdziemy je np. w ofercie firmy Herlag czy Roba.

Wielu naszych znajomych polecało jeszcze tańszą opcję, krzesełko Antilop z IKEI.


Kosztuje ok. 15 Euro i znakomicie spełnia swoją rolę. Jest bardzo lekkie, ale dość stabilne. Niestety nie można go złożyć. Dla niewymagających lub jako drugie krzesełko, super!

Gdyby ktoś jednak miał ochotę wydać duuużo więcej, bo ok. 400 Euro, proponuję Bloom Fresco Chrome.





W tym przypadku płacimy chyba jednak głównie za design.

Wspomnę o jeszcze jednej kategorii, a mianowicie o mobilnych krzesełkach, które montujemy na normalnym "dorosłym" krześle:

Stokke, ok. 60 Euro




A może krzesełko z kartonu?

Firma Belkiz

        























                                               Pozdrawiam serdecznie!!!  
                                                                                                 



















Freitag, 10. Januar 2014

Karmienie piersią - nasza historia

O karmieniu piersią mówi się bardzo dużo, jego zalety wychwalane są pod niebiosa a dla wielu jest to jedyna słuszna alternatywa karmienia maleństwa. Dla mnie jest to zagadnienie dość złożone i w gruncie rzeczy trudne. W pierwszym roku mojego Leona przysporzyło mi wiele stresów, łez, ale i pięknych momentów.

Karmić piersią chciałam zawsze. Przeczuwałam jednak, że może to nie być takie łatwe i starałam się na nic nie nastawiać i zobaczyć jak to wyjdzie w rzeczywistości.
A początki były trudne... Leon miał bardzo silny odruch ssania, ale mimo wszystko nie udawało się mu chwycić lewego sutka, z powodu płaskiej brodawki. Pomocne okazały się silikonowe nakładki, ale było to bardzo stresujące. Głodne maleństwo płakało, ja nie umiałam go jakoś sensownie chwycić, a tu jeszcze jakieś nakładki... Do tego mleko się jakoś nie pojawiało, na trzeci dzień nie nastąpił nawał pokarmu. Piłam bardzo dużo, przystawiałam Leona co chwilę, ale to nic nie pomagało. W końcu musieliśmy mu podać strzykawką mleko modyfikowane. Wypił niewiele, jakieś 10 ml, ale ja poczułam się jak najgorsza matka, która zawiodła swoje dziecko.
Później dostał bardzo silnej żółtaczki. Poziom bilirubiny nie chciał spadać, spędziliśmy tydzień w szpitalu, gdzie Leon leżał pod lampami. Przyczyna okazała się prozaiczna - Leon się po prostu nie najadał przez co nie wypłukiwał bilirubiny. I znowu cios... nie dałam rady... Do tego oczywiście doszły hormony i przepłakałam wiele godzin. Od tego momentu karmiłam go 20 minut piersią, dokarmiałam butelką a na koniec odciągałam pokarm. To było wykańczające, traciłam powoli zapał, ale się nie poddałam.
Temu wszystkiego towarzyszyły oczywiście bolące okrutnie sutki. Stosowałam maści, wietrzyłam piersi, ale nic nie pomagało, bo po każdym karmieniu stan się pogarszał.
Gdy Leon miał miesiąc dostałam bolesnego zatoru w prawej piersi. Mimo że byłam pod opieką położnej, przerodził się on w zapalenie piersi a ono spowodowało ropień. Ból nie do zniesienia, a gdy ginekolog zobaczyła moją pierś, od razu wysłała mnie do szpitala. Tam trafiłam na specjalistki, które podeszły do mnie bardzo po ludzku i pomogły mi bez konieczności operacji. 
Na początku zasugerowały, że muszę natychmiast zakończyć karmienie, ale ja chciałam walczyć. Nadal odpompowywałam mleko, dokarmiałam butelką i prawie nie spałam. Leon nie miał problemu z łączeniem karmienia butelką i piersią, co było w przypadku jakiegoś wyjścia dość komfortowe.
Po około trzech miesiącach karmienie przestało być bolesne. Po czterech przestałam dokarmiać butelką i wystarczała pierś. Co więcej, Leon całkowicie odrzucił mleko modyfikowane. Stało się coś, co wcześnie było dla mnie nie do pomyślenia. Karmienie stało się przyjemnością, chwilą wytchnienia. Próby odstawienia Leona po 6-tym miesiącu skończyły się porażką i tak karmiłam prawie do pierwszych urodzin, kiedy to mój synek był gotowy na rozstanie.

W następnych postach napiszę o problemach związanych z karmieniem, przekażę Wam trochę moich porad, opowiem o tym, co należy mieć planując karmić piersią.

Jak widzicie karmienie piersią było w naszym przypadku dość trudne i bolesne. Ja byłam jednak bardzo zdesperowana (tak, to słowo pasuje tu najlepiej) i mi się udało! Oczywiście obrzymią zasługę ma też sam Leon, który nie poszedł na łatwiznę decydując się tylko na butelkę.
Nie lubię, gdy ktoś mówi, że każda mama musi karmić i na pewno każda to może robić. Są sytuacje, że karmienie nie jest możliwe, choć bardzo rzadko. Myślę tu o różnych chorobach, o sytuacji gdy dziecko się krztusi, nie ma siły czy ochoty ssać.
Uważam jednak, że twierdzenie, że ktoś nie ma mleka, że boli, to po prostu wymówki. Podstawą jest chcieć karmić i nauczyć się odpowiednio przystawiać maleństwo (bardzo ważne).
Nie każda mama jednak to lubi, i to jest jak najbardziej ok. Nie bójmy się do tego przyznać, to tylko nasza decyzja.

Samstag, 4. Januar 2014

Zaczynamy na nowo!

Witam Was bardzo serdecznie w nowym roku!!

Ostatnie tygodnie minęły niesamowicie szybko, dużo się działo i niestety było mnóstwo ważniejszych spraw od bloga.
W małym skrócie:
  • Leon skończył roczek, 
  • nie karmię już piersią,
  • mały zaczął jeść praktycznie wszystko, chętnie próbuje nowości i stał się małym żarłoczkiem,
  • szukamy przedszkola, mamy już kilka rozmów w planie
  • mieliśmy U6,
  • zaczynam szukać nowej pracy.
Osobiście bardzo cieszę się na ten rok, wierzę, że będzie bardzo pozytywny i przyniesie wiele dobrego (w końcu tyle w nim siódemek). Jak prawie każdy mam kilka postanowień, w tym pisanie bloga, co sprawia mi dużo radości i daje satysfakcję.Tematów w głowie całe mnóstwo, teraz tylko potrzebuję troszkę czasu. W tym roku chcę się jeszcze lepiej zorganizować, kontynuować wprowadzanie minimalizmu do naszego życia i wziąć się za siebie, schudnąć i wrócić do aktywności fizycznej. Czy ta osoba zasypiająca po 19 na kanapie przed TV to naprawdę ja? Nieee, koniec z tym:) Wierzę,  że gdy tylko zacznę się znowu ruszać, dostanę nowej energii, którą teraz marnuję na narzekanie, trawienie.

Zamierzam doprowadzić do końca cykl z zabawkami, napisać kilka postów na temat karmienia piersią, jak i poruszyć wiele kwestii po prostu z życia. Mam nadzieję, że będziecie ze mną, to doda mi motywacji i uwieczni w przekonaniu o sensowności pisaniu bloga.

Życzę Wam cudownego roku 2014!! Niech marzenia się spełnianiają!!

Pozdrawiam!
Ania