Freitag, 22. November 2013

Nasz pierwszy urlop

 Przedwczoraj napisałam Wam, że na początku listopada byliśmy na naszym pierwszym prawdziwym urlopie w trójkę. Wcześniej byliśmy kilka tygodni w Polsce, ale nie zaliczam tego do kategorii urlop.

Zawsze strarałam się wyjechać choć raz w roku, wygrzać kosteczki i naładować baterie. W ubiegłym roku nie udało się, bo gdy w końcu dostałam wolne w pracy, byłam w zaawansowanej ciąży i nie miałam ani siły ani odwagi na podróże.
Tegoroczny wyjazd planowaliśmy już dawno, ale organizowaliśmy wszystko mimo wszystko na ostatnią chwilę. Jak zwykle...
Nasze oczekiwania nie były jakieś wygórowane: nie chcieliśmy lecieć zbyt daleko i miało być jeszcze dość ciepło. Z tygodnia na tydzień odpadały kolejne miejsca i w końcu zostały nam Kanary. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na najcieplejszą Fuerteventurę, a dokładniej wybrzeże Costa Calma.

Wycieczkę po raz pierwszy zabukowaliśmy przez Internet, co się okazało super sprawą. Na spokojnie mogliśmy porównać oferty, sprawdzić oceny hoteli i nie traciliśmy czasu na wyprawy do biura.
Trafiliśmy na w miarę dobry hotel, który jednak nie zachwycał. Największym plusem był widok na ocean. Jedzenie, obsługa i kilka innych rzeczy można by było poprawić, ale nie było tak źle. Pod materac nie zaglądaliśmy a toalety nie prześwietlaliśmy ultrafioletem, jak to niektórzy mają w zwyczaju.
Sama wyspa nas nie zachwyciła, choć na szczęście jej południowa część wyglądała ciekawiej. Krajobraz jest dość księżycowy, przeważają kamienie i przestrzenie pozbawione zieleni. Wszelkie rośliny rosną tylko w pobliżu hoteli, gdzie są sztucznie nawadniane. Do zwiedzania też nie ma za wiele, co akurat dla nas okazało się plusem. Mogliśmy spokojnie odpoczywać, bez uczucia, że tracimy okazję, by zobaczyć jakieś wspaniałości. Zwiedziliśmy najbliższą okolicę i to nam wystarczyło.
Pogoda na początku listopada była fantastyczna, choć kilka dni było bardzo wietrznych i raz dość mocno popadało. Słońce grzało nadal długo i mocno, woda w oceanie też miała znośną temperaturę. Czego chcieć więcej?

Leon ogólnie sobie bardzo fajnie radził, choć myślę, że to nie był najlepszy moment na takie wycieczki. Dlaczego?
  • wychodziło mu kilka ząbków na raz i bardzo cierpiał.
  • nie chodzi jeszcze, a ja nie byłam zbyt spokojna, gdy raczkował po tych brudnych podłogach. 
  •  nie przesypia jeszcze nocy a do tego poprzez zmianę czasu budził się codziennie już po 5.
  • nie je jeszcze normalnych posiłków, przez co trudno było go utrzymać przy stole a tym samym nasze posiłki to był stres.
  • konieczność zabrania ze sobą zapasu pieluszek oraz słoiczków.
Wyjazd przypadł też na czas pierwszego małego buntu naszego Leona. Gardził zabawkami i szybko się irytował, przez co 4 godziny lotu były przeżyciem ekstremalnym.

Prawdopodobnie wyjazd za kilka miesięcy wyglądałby inaczej, ale ja potrzebowałam odskoczni właśnie teraz. Tydzień wyrwany z codziennej rutyny, bez konieczności sprzątania i gotowania potrafi czynić cuda i dodać energii na zimowe tygodnie.

Tak więc mimo wszystko polecam taki wypad, nieważne jak daleko. To mnóstwo wspomnień i zapewne pięknych zdjęc. Możliwość, by maluszek spędził trochę więcej czasu z tatą.
A do tego warto wykorzystać fakt, że dzieci do ukończenia drugiego roku podróżują z darmo:)))

W następnym poście napiszę trochę porad odnośnie urlopu z takimi maluszkami:)
Póki co pozdrawiam!!!




Mittwoch, 20. November 2013

Co u nas?

Ponownie zniknęliśmy na dłuższą chwilkę. W ostatnich tygodniach bardzo brakowało mi czasu, a wieczorem, gdy w końcu miałam chwilę dla siebie, po prostu zasypiałam na kanapie. Nie pomagała nawet kawa, mój organizm domagał się luzu i odpoczynku.
Oczywiście winię za to głównie pogodę, która czasem dobija. Szaro, chłodno i czasem już mroźno a do tego dzień jest taki krótki. No oczywiście mój Leon również daje czadu, bo nic tylko biegam za nim. A on pokłady energii ma olbrzymie i szybko odnawialne:)))
No ale po kolei, co u nas.

Leon
  • Dziś skończył 11 miesięcy!! Kiedy to minęło?? To naprawdę nie do pomyślenia, że już za miesiąc będziemy świętować jego pierwsze urodziny. 
  • Od jakichś trzech tygodni profesjonalnie raczkuje i w ogóle zarzucił pełzanie. Potrafi być szybki jak błyskawica i wygląda przeuroczo, taki mały raczek. 
  • Nadal bardzo chętnie stoi i wspina się na wszystko co się do tego nadaje. Również na nasze nogi. Jeżeli już uda mi się ugotować coś szybkiego, to właśnie z nim przyczepionym do nóg. Czasem próbuje się już puszczać i udaje mu się utrzymać kilka sekund równowagę.
  • Myślę, że za kilka tygodni może zrobić pierwszy kroczek, ale nie chcę tego sztucznie przyspieszać. Gdy ma ochotę, znajduje sobie coś do pchania i ćwiczy. Niechętnie jednak idzie, gdy bierzemy go za rączki. Ja nie mam ambicji, by chodzil jak najwcześniej, a raczkowanie wzmocni mu mięsnie, które przecież mu się przydadzą.
  • Jakoś zaraz po chrzcinach zaczął chętniej zjadać kaszki i zupki. Powoli doszliśmy do etapu, gdy wsadzany do krzesełka cieszy się na swoje jedzonko i je ze smakiem. Coraz bardzie interesuje się tym, co my jemy a ja mam coraz większą ochotę gotować dla niego samodzielnie. 
  • Dzięki temu udało mi się bardzo ograniczyć karmienie piersią i robię to teraz tylko 1 czy 2 razy w nocy. Ciężko mi wyeliminować te nocne pobudki, ale myślę, że to też kwestia kilku tygodni.
  • Zaczyna kombinować z głoskami, sylabami. Obok mama, baba pojawiają się ama, ababa czy z hiszpańskiego que:)
  • Stał się taką przylepą, jest najczęśniej przy nas, chętnie na rękach, ale równocześnie nie boi się obcych, chętnie zaczepia innych ludzi. 
  • Mam wrażenie, że wychodzi mu na raz kilka ząbków. Obecnie ma ich już prawie osiem i nadal nieustannie cierpi.

My
  • Na początku listopada byliśmy w trójkę na pierwszym takim prawdziwym urlopie. Więcej napiszę w osobnym poście.
  • Nadal szukamy domu i marzymy o własnym kącie.

Ja
  • Ostatnio mam trochę stresa. Jakoś bałam się końca tego roku, bo to oznacza koniec tego w miarę beztroskiego okresu. Czas by pomyśleć o powrocie do pracy albo znalezieniu nowej. No i perspektywa, że za jakiś czas ktoś inny miałby się zająć moim oczkiem w głowie... Staram się jednak nie zwariować i podchodzić do tego na spokojnie.
  • Poczułam ogromną potrzebę zmian, lepszej organizacji i rozwoju. Zaczęłam czytać mnóstwo blogów na ten temat, kupiłam organizer... by stwierdzic, że większość porad nie odnosi się do mam. Bo jak tu zaplanować dzień, gdy tak naprawdę wszystko zależy od dziecka? Czy uda nam się przespać w miarę dobrze noc, czy będą dwie drzemki, w jakim będzie humorze? 
  • Nadal stosuję minimalizm w sferze kosmetyków. Jestem bardzo z siebie dumna, bo nie kupuję zbyt wielu nowych i systematycznie wykorzystuję zapasy.
  • Postanowiłam schudnąć i sprawdzić fenomen Ewy Chodakowskiej stosując porady z jej książki. Po pierwszym treningu, przerwanym szybszą pobudką Leona, mam oczywiście mega zakwasy. I wiem już, że same zakwasy to nic przyjemnego, Jednak zakwasy i opieka nad synkiem, konieczność podnoszenia słodkich 10 kg, to coś bardzo bolesnego i nieprzyjemnego. Tak więc  zmniejszam tempo. A póki co, ograniczam słodycze.
  • A oprócz tego mam mnóstwo pomysłów na nowe posty i nadzieję, że uda mi się je zrealizować. 
Pozdrawiam!!